Na zewnątrz był już lekki mróz. Rankami mamy i ojcowie musieli skrobać szyby w autach, a Kaszko i inne duchy musiały… właściwie, to nic nie musiały. Duchy przecież nie czują zimna ani ciepła. Czują je tylko wtedy, gdy zachorują.
Kaszko leciał nad zimowymi Koszycami, obleciał wokół choinkę, która jak co roku już stała koło Niepokalanej i czekał aż zapalą na niej lampki. Wymienił po drodze jedną zepsutą żarówkę w bożonarodzeniowych dekoracjach, a potem pomknął błyskiem do przyjaciół. Nie mógł doczekać się wspólnych zabaw. Po cichutku wylądował na parapecie, bo chciał im zrobić niespodziankę.
Zerknął przez wymalowane przez mróz okno i własnym oczom nie wierzył. Nic nie było na swoim miejscu. Tam, gdzie zwykle była sterta zabawek, stało teraz piękne czerwone pudło. Tam, gdzie były klocki lego, pojawił się dywan. Tam, gdzie wisiały różne sukienki, stroje do przebierania, broń i maski, wisiały dwa dziecięce szlafroki. Jeden chłopięcy, a drugi dziewczęcy.
Tam, gdzie jeszcze wczoraj walały się papiery, ołówki, mazaki, kleje, nożyczki był teraz pusty blat. A tam, gdzie od zawsze wisiały biała spódniczka i bluzka Majki, Kaszko zobaczył własny uśmiech w lustrze.
Dzieci weszły do pokoju, rozłożyły gazety na dywanie, każde wzięło dwa śniegowce, przybory do czyszczenia butów i zaczęły czyścić buty. Kaszko otworzył okno od razu zaczął dopytywać:
„Co się u was dzieje? Co stało się z waszym pokojem?“
„Czyścimy swoje buty i posprzątaliśmy pokój“ – szybko odpowiedział Maksio.
„Ale po co? Przecież było tu tak ładnie“ – załkał Kaszko, który teraz nawet nie wiedział, czy może usiąść na łóżku.
„Pokój dziecięcy sprząta się porządnie pięć razy do roku“ – zaczął naukowy wywód Maksio – „Na urodziny mamy, na urodziny taty, na urodziny rodzeństwa...“.
„I oczywiście na Boże Narodzenie i na Mikołaja“ – uzupełniła Majka.
„Dawniej sprzątaliśmy też na Wielkanoc, ale od kiedy chłopcy przychodzą Majkę oblać, to robią bałagan w trzy minuty i znów musielibyśmy sprzątać“ – dodał Maksio.
„Ahaaa, jasne, a zbliża się świętego Mikołaja. Już rozumiem. Pozwólcie więc, że wam pomogę“ – Kaszko przysiadł się do dzieci na podłodze i wtem stało się coś czarodziejskiego.
Okno otworzyło się i było widać jak do pokoju powoli wleciał niebieski wietrzyk. Lekki wiaterek. Przeleciał koło dzieci i skierował się w stronę Kaszka. Kaszko nastawił uszu. Słuchał i powoli otwierał usta. Nagle rozchylił swój płaszcz i rozpiął kieszeń z dziwnym symbolem wirującego wiatru. Wiatr schował się do kieszeni, Kaszko ją zapiął i powiedział:
„Możecie przestać czyścić buty“.
Dzieci nic nie rozumiejąc, spojrzały na Kaszka.
„Tego roku Mikołaj nie przyjdzie!“ – spuścił oczy Kaszko.
„Jak to!?“ – krzyknęli Maksio z Majką.
„Właśnie dostałem od niego wiadomość“ – smutno wskazał na wewnętrzną kieszeń Kaszko.
„To było… od niego?“ – niedowierzał Maksio.
„Nie wierzysz mi? Posłuchajcie, zdradzę wam tajemnicę. Wszystkie duchy, elfy i renifery pomagają Mikołajowi roznosić prezenty, a przede wszystkim sprawdzają, gdzie są dzieci, a gdzie ich nie ma“ – szeptał tajemniczo Kaszko.
„Aha!“ – dzieci wciąż nie wierzyły.
„No, a ja jestem przecież duchem, więc jestem jednym z nich, ale żebyśmy mogły mu pomagać, musi zdarzyć się na świecie pewien cud“ – dalej mówił Kaszko.
„Jaki?“ – spytała szeptem Majka.
„Co roku musi powstać nowa piosenka o Mikołaju, która da mu tę moc pozwalającą wślizgiwać się przez wszystkie okna, drzwi, kominy, żeby on lub jego pomocnicy mogli przynosić prezenty“ – wyjaśniał l Kaszko.
„Naprawdę?“ – spytał Maksio, który kręcił głową i gryzł kciuk.
„A teraz po prostu nie ma piosenki. Nikt jej nie nagrał, nie zaśpiewał i nie posłał“ – oznajmił Kaszko.
„Jak to nie posłał?“ – nie rozumiała Majka.
„Tekst piosenki jest ukryty w tajnych miejscach na całym świecie. Potem ktoś musi do niego ułożyć melodię, zaśpiewać, nagrać i posłać naszą czarodziejską pocztą“ – wytłumaczył Kaszko.
„To był ten wietrzyk?“ – zapytał, starając się pojąć Maksio.
„Tego wietrzyka używamy tak, jak wy komórek. My nagrywamy słowa lub myśli w szum wiatru, a ten je niesie tam, gdzie trzeba. Gdy chcesz zapisać wiadomość, to musisz zrobić tak“ – Kaszko wskazał kieszeń w swoim płaszczu i dodał – „to jest czarodziejska kieszeń na czarodziejskie wiadomości od wszystkich bohaterów baśni i tajemniczych istot“.
„To wspaniale, ja bardzo, bardzo chciałabym usłyszeć wiadomości od jakichś pięknych rusałek“ – zaczęła Majka.
„A ja od pradawnych rycerzy“ – rozmarzył się Maksio.
„Ale, co zrobimy z tą piosenką?“ – Majka spojrzała błagalnie na Kaszka.
„Wiem, gdzie jest ten tekst! Nie uwierzycie, ale w pewnym kościółku w krainie Figle-Migle!“ – krzyknął duch.
„No to chodźmy!“ – Majka wstała i zaczęła wdziewać buty.
„Wodzu, prowadź!“ – rozkazał Maksio, który tak szybko wciągnął buty, że Kaszko nawet nie zauważył, kiedy to zrobił.
„Ruszajmy! Kierunek Ruská Bystrá!“ – wskazał na północny wschód Kaszko.
„Ale mówiłeś, że to w Figlach-Miglach?“ – zdziwiła się Majka. „A my wybieramy się na Ruś?“
„Nie. Wybieramy się niedaleko. Wioska nazywa się Ruská Bystrá. Chodźcie!“ – wyjaśnił duch.
Przelecieli przez Dargov koło Trebišova, pozdrowili rybki w jeziorze Zemplínska šírava i już byli na miejscu. Na górce, wokół której rosły drzewa, a na jej szczycie stał drewniany kościółek.
„Wygląda jak przeniesiony z jakieś filmu“ – zauważył Maksio.
„Albo z jak by był z piernika“ – dodała Majka.
„To jest cerkiew pod wezwaniem Przeniesienia relikwii św. Mikołaja. Wiecie, gdzie urodził się i żył święty Mikołaj?“ – Kaszko zaczął odpytywać przyjaciół jak w szkole.
urodził
„No jasne. W Turcji i tam żył. Tam też, żeby uchronić biedne dzieci przed sprzedaniem przez ojca, który nie miał ich czym wykarmić, wymienił wszystko, co miał na sztukę złota i położył ją im na oknie. Dlatego na Mikołaja daje się prezenty na okno“ – wyjaśnił dzieciom Kaszko.
„A dlaczego w butach?“ – zapytały dzieci.
„Dlatego, że niektóre duchy, szczególnie te żeńskie, nie mogły patrzeć na brudne dziecięce buty i nieposprzątane pokoje. Wymyśliły więc, że będą prezenty wkładać do butów i namówiły do tego Mikołaja“ – westchnął Kaszko.
„A gdzie jest ta piosenka?“ – zapytała Majka, żeby przerwać wykłady o historii Mikołajowych prezentów.
„Znam tylko taką instrukcję. Za moim obrazem, tam, gdzie otwiera się nowy świat“ – tymi słowami Kaszko wszystkich zaskoczył.
„Dzień dobry, chcecie do nas zajrzeć?“ – zapytała sympatyczna pani w drzwiach cerkiewki.
„Właściwie, to tak“ – odpowiedziały dzieci.
„Zatem zapraszam“ – powiedziała przewodniczka i wpuściła je do środka.
„Co teraz zrobimy?“ – wyszeptał Maksio.
„Zostaw to mnie!“ – stanowczo odpowiedział Kaszko.
Dzieci z Kaszkiem weszły do środka i znalazły się w innym świecie. Wszystko pięknie pachniało drewnem. Wszędzie dookoła były duże i małe obrazy.
„To są ikony. Obrazy, które opowiadają o losach wielkich ludzi. Na przykład świętego Mikołaja“ – przewodniczka wskazała na obrazy, które były dosłownie wszędzie.
„Jak to opowiadają?“ – spytała Majka.
„Ikon nie rysuje się, nie maluje, ikony pisze się jak książki, a więc i czyta. Opowiadają o wydarzeniach“ – mówiła przewodniczka, prowadząc ich do malowanych drzwi.
„A po co jest tu troje drzwi między tymi ikonami?“ – Maksia zżerała ciekawość.
„Te boczne są dla pomocników księdza, a te w środku nazywamy carskimi wrotami. Może przez nie przechodzić tylko ksiądz i jedynie przy wyjątkowych okazjach ktoś bardzo ważny. Za nimi otwiera się nowy tajemniczy świat“ – tłumaczyła przewodniczka.
„Nowy świat, słyszeliście?“ – zaszczebiotała Majka.
„Słyszeliśmy, ale gdzie jest Mikołaj?“ – Maksio szukał świętego na wszystkich ikonach.
„A tu jest patron tej cerkwi, święty Mikołaj“ – przewodniczka wskazała ikonę koło carskich wrót.
„No pewnie. Tam jest!“ – mruknął pod nosem Kaszko.
„Pooglądajcie sobie spokojnie, ja będę za drzwiami“ – wychodząc przewodniczka, odwróciła się jeszcze w drzwiach i powiedziała:
„A wiecie, że nasza cerkiew jest jednym najcenniejszych zabytków na świecie wpisanym na listę dziedzictwa UNESCO?“ – po czym dumnie uniosła głowę i wyszła na zewnątrz.
„Szybko!“ – zawołał Kaszko.
Podeszli do ikony i carskich wrót.
„Nad moim obrazem, nad moim obrazem“ – zastanawiali się wszyscy razem.
„Mam! Spójrzcie na te trzy gwiazdki i kwiatki tu nad obrazem“ – Kaszko nacisnął jedną i nic. Nacisnął drugą też nic. Trzecią to samo.
„No to klapa“ – posmutniał Kaszko.
„Poczekaj“ – Majce wpadł do głowy pomysł – „Podnieście mnie!“
Kaszko podniósł ją, a Majka zaczęła kręcić jednym kwiatkiem połączonym z gwiazdką.
„Wiem, że tak się nie powinno robić, ale ratujemy Mikołajki“ – szeptała do siebie Majka.
Za kwiatkogwiazdką była karteczka.
„Tu to jest“ – podała karteczkę bratu i Kaszkowi.
Wzięli karteczkę, ustawili kwiatkogwiazdkę tak jak była i wyszli.
„Podobało się wam u nas?“ – zapytała przewodniczka.
„Jest tu przepięknie“ – szybko odpowiedział Maksio i pobiegł do najbliższego drzewa.
„Na pewno przyjedziemy tu z rodzicami“ – dodała Majka i pobiegła za nim.
„Dowidzeniaaaaa!“ – krzyknęli razem spod drzew rosnących wokół górki.
Przewodniczka pomyślała sobie, że pewnie są to dzieci z miasta, które zawsze gdzieś się spieszą i poszła zdrzemnąć się do cerkwi.
Gdy byli już za drzewami, rozwinęli karteczkę i każde z nich po cichu ją przeczytało:
Gdy stary rok idzie spać,
dzieci znowu będą się śmiać.
W każdym oknie dzieciaki,
wystawiły buciki.
Pójdą teraz spać,
żeby jutro wstać.
Księżyc trzyma straż,
nadchodzi Mikołaj.
„Nooo, może być“ – stwierdził Kaszko.
„Dobrze, tekst mamy, ale gdzie nagramy piosenkę?“ – zapytała Majka.
„Wziąłem ze sobą tylko mały bębenek, tamburyn, marakasy i dzwoneczki“ – powiedział Maksio, wskazując plecak.
„Przydałoby się nam do tego więcej instrumentów“ – stwierdziła Majka, czytając tekst.
„Byle nie orkiestra, na to nie mamy czasu!“ – zawołał Kaszko.
„Dobrze byłoby mieć przynajmniej gitarę“ – powiedział Maksio, spoglądając na Kaszka.
„Gitara, no jasne!“ – krzyknął Kaszko – „Idziemy!“
Dzieci nawet nie zdążyły obejrzeć się, a już stały przed jakimś czerwonym budynkiem. Gdy tylko otwarły oczy, które musiały zamknąć podczas lotu, zaraz zrozumiały, bo na bramie był napis: Muzeum Gitar.
„To będzie dla mnie frajda“ – powiedział ucieszony Maksio.
„Z pewnością!“ – Kaszko chwycił dzieci za ręce i mówił dalej – „Był tu w Sobrancach pewien wyjątkowy człowiek – Janči Ferko. Postanowił, że zbierze najciekawsze gitary z całego świata i wystawi je w muzeum. Chciał, żeby wszyscy widzieli, jak ten piękny instrument rozwijał się, żeby mogli poznać jego historię i znaleźć inspirację. Po prostu w tym domu jest ponad tysiąc gitar“.
„Tysiąc?!“ – krzyknął Maksio.
„Tysiąc, ale wystawionych jest tylko dwieście“ – uspokoił go Kaszko.
„Tylko!“ – przeraziła się Majka – „Ciekawa jestem, jak znajdziecie tę właściwą?“
„Zwyczajnie“ – odpowiedział Maksio – „Zostaw to mi”.
Weszli do środka i Maksiowi zaparło dech. Wszędzie wokoło były gitary, pasy do gitar, plakaty znanych gitarzystów, fotosy, podpisy… jednym słowem – muzyczny raj.
„No to która, Maksiu?“ – zaszeptał mu do ucha Kaszko.
„Poczekaj“ – trochę zirytowany odpowiedział Maksio.
v
„Ta!“ – Maksio wskazał wspaniałą gitarę elektryczną i dodał – „Na tej spokojnie mógłby grać Jimi Hendrix, Zakk Wylde, Wojciech Waglewski, Marek Jackowski, Jan Borysewicz lub jakikolwiek inny sławny gitarzysta“.
„No dobra, gitarę już mamy wybraną, a teraz spójrz na to” – spokojnie zaproponował Kaszko i wskazał na elektryczne pianino, które leżało pod zawieszonymi gitarami.
„Spróbujemy?“ – spytał Maksio.
„Witajcie!“ – wykrzyknął na ich widok wesoły pan, który oprowadzał ludzi po muzeum i dodał – „Widzę, że jesteście muzykami. Jest już zima, więc nie mamy wielu zwiedzających. Jeśli chcecie, możemy razem zagrać“.
„Byłoby super. Mamy tu taki tekst“ – Kaszko wyjął karteczkę z tekstem piosenki dla Mikołaja i usiadł do pianina.
Wesoły pan wziął w rękę gitarę i podłączył ją do wzmacniacza.
v
Kaszko, coś dziwnego zaszemrał wietrzykowi i w pomieszczeniu pojawił się znajomy niebieski obłoczek.
„No to zaczynajmy“ – powiedział duch.
I kapela zaczęła:
Gdy stary rok idzie spać,
dzieci znowu będą się śmiać.
W każdym oknie dzieciaki,
wystawiły buciki.
Pójdą teraz spać,
żeby jutro wstać.
Księżyc trzyma straż,
nadchodzi Mikołaj.
Gdy skończyli grać, Kaszko sprawdził, czy piosenka nagrała się na czarodziejski obłoczek. Była nagrana. Znowu coś szepnął i wietrzyk wyleciał na zewnątrz. Mikołajki były uratowane.
„Uratowaliśmy je dla wszystkich, tylko nie dla nas. Nie zdążyliśmy umyć butów. W dodatku jeszcze bardziej je ubłociliśmy, a na podłodze zostały gazety, przybory do czyszczenia i…“ – powiedziały dzieci, patrząc na swoje śniegowce.
„Daj spokój!“ – powiedział zrezygnowany Maksio do Majki.
,,Ale sprawiliście radość wielu milionom dzieci!“ – pocieszył rodzeństwo Kaszko.
„To prawda, Maksiu“ – Majka pogłaskała brata po ręce.
„No dobrze. Zobaczmy chociaż, co jest w tym muzeum“ – powiedział pojednawczo Maksio.
„Chodźcie, oprowadzę was“ – powiedział wesoły pan, który wyrósł jak spod ziemi.
Poopowiadał im wszystko o gitarach i o przeróżnych akcesoriach do nich, jak powstawały, dlaczego mają różne kształty oraz brzmienie Mówił też o sławnych gitarzystach. Potem dzieci wraz z Kaszkiem zebrały się do powrotu.
Im bliżej było domu, tym bardziej dzieci smutniały. Gdy przyleciały na okno, nie chciały oczom uwierzyć. Pełno w nim było jakichś rzecz!
„Był tuuuuuuu!!“ – krzyknęli oboje naraz.
„Naprawdę nam się udało“ – odetchnął zadowolony Kaszko.
Maksio znalazł w oknie nową gitarę, a Majka dziesięć nowych spinek. Były tam jeszcze dwie paczuszki. W jednej Kaszko znalazł nową czapkę na zimę z kosmatymi uszami, którą mu przyniósł Mikołaj.
„A co w tej może być?
Otwórzmy ją“ – wyszeptali razem.
Otworzyli drugą paczkę. Były tam czarodziejskie woreczki, które mogą nosić tylko duchy i postacie z bajek. Była do nich dołączona karteczka:
Za to, że się nie poddaliście.
Zamiast podpisu było na niej narysowane serduszko i duże M.
Dzieci odpakowały swoje prezenty, w pokoju zaczął fruwać niebieski wietrzyk i śpiewać im na uszko piosenkę. Nie minęło pięć minut, a rodzeństwo już spało. Kaszko założył swoją nową czapkę i odleciał do domu. Po drodze śpiewał piosenkę i zaglądał w okna, żeby zobaczyć dzieci śpiące z uśmiechami na twarzach.