Maxík a Majka sú najlepší súrodenci na svete.
Maksio i Majka to najzgodniejsze rodzeństwo na świecie. Maksio ma dziesięć lat. Jest starszy od Majki, więc i odważniejszy. Chętny do każdej przygody. Zawsze ma pod ręką swój plecaczek, który potrafi spakować w trzy minuty. Kocha pociągi i muzykę. Umie też grać na wielu instrumentach. Na niektórych całkiem dobrze, a na innych tylko próbuje, ale najważniejsze, że to lubi. Maksio uwielbia przygody i wycieczki, często nosi bluzę z kieszeniami, do których może schować wszystko to, co nie mieści się do plecaka.
Majka właśnie zaczęła chodzić do szkoły. Ma sześć lat. Najchętniej tańczyłaby w różowych spódniczkach, lecz jej starszy brat ma co chwilę nowy pomysł, więc często tańczy w leginsach lub dresie, idąc na wycieczkę. Na nogach nie może mieć tego, co chce, ale we włosach już tak, więc codziennie ma inną kokardkę, spinkę, wsuwkę i nie wiem, jakie jeszcze ozdóbki. Ma też specjalną torebkę, w której nosi chyba z 10 grzebieni, bo ogromnie lubi czesać siebie i swoje lalki.
Teraz jednak oboje siedzą smutni w swoim pokoiku. Wokół nich jest mnóstwo pudeł, toreb i woreczków z różnymi rzeczami. Za dziesięć minut przyjedzie auto. Już tego wieczora Maksio z Majką i rodzicami zamieszkają w innym mieście. W dodatku nie tylko w innym mieście, ale i w innej krainie.
Cały otaczający nas świat jest podzielony na wiele różnych krain i kraików. U nas najbardziej znane są Bylebybyło, Wielkiemirzeczy, Miszmasz, Galimatias i Figle-Migle.
Maksio z Majką mieszkali dotychczas w krainie Bylebybyło. Jednak za kilka godzin już będą mieszkańcami krainy Figle-Migle.
Otwarły się drzwi i do pokoiku wszedł dziadek z Bylebyło.
„Co się z wami dzieje? Nie biegacie, nie bawicie się, nawet czekolada leży nietknięta na stole” – dziadek pokręcił głową
„Nie chcemy wyjeżdżać” – odpowiedziały smutno dzieci.
„Czemu? Boicie się czegoś?” – dziadek nie dawał im spokoju i usiadł razem z nimi między pudłami oraz torbami.
„Nie wiemy, co nas czeka!” – krzyknął zrozpaczony Maksio.
„A nevieme, čo je to za krajinu – tá Haravara,“ doplnila brata Majka.
Dziadek rozsiadł się, podłożył sobie pod pupę i pod głowę poduszeczki i niby nic, powiedział:
„Ja tam raz byłem”.
„Naprawdę?!” – krzyknęły zdziwione dzieci.
„Myślicie, że was okłamuję?” – dziadek tak wysoko uniósł brwi, że omal mu okulary nie spadły z nosa.
„Nie, nie! Nie gniewaj się, ale nigdy nam nie opowiadałeś o Figlach-Miglach”.
„Chcecie się o nich czegoś dowiedzieć?” – zapytał tajemniczo dziadek z Bylebyło.
„Mów, ale mamy tylko 5 minut!” – ostrzegły dzieci.
„Figle-Migle nie są ani wielkie, ani małe. Są takie w sam raz. Za dwa dni da się je przejechać rowerem wzdłuż i wszerz, a autem, autobusem czy pociągiem w jeden dzień, w pewnej ich części można nawet przejechać się dziecięcą kolejką parową. Kiedy będziecie starsi, możecie je też przejść na piechotę”.
„Dobrze, dobrze, ale jaka jest ta kraina?” – dopytywały dzieci.
Dziadek mrugnął na Maksia, a ten mu podał małe ukulele. Dziadek jeszcze raz mrugnął i Maksio wyjął ze swojego spakowanego plecaka małą fujarkę.
,,Tam, życie jest po prostu takie, że każdy zaraz wierzy w cuda. Tam, gdzie każdy myśli, że to jej kraniec, tam się zaczyna czarodziejska kraina.
Kde si každý robí, čo má rád.
Kde je každý s každým kamarát.
Tam, kde si každý myslí, že to končí,
tam iba začína čarovná krajina.Ani veľká, ani malá,
ani mladá, ani stará,
to je zázrak menom Haravara.Ani veľká, ani malá,
ani mladá, ani stará,
to je zázrak menom Haravara.“
Majka zastanowiła się: „No dobrze, ale dalej nie wiem, co nas tam czeka“.
„Przygoda, Majeczko“ – zaśpiewał cienkim głosem dziadek i brzdęknął w ukulele.
„Przygoda?“ – zdziwiła się dziewczynka.
„Posłuchaj, Figle-Migle dlatego nazywają się Figle-Migle, że kiedyś dawno temu chciano tę krainę nazwać Krainą Zabawa. Można w niej przecież znaleźć wszystko to, co jest potrzebne do dobrej zabawy, - a także sporo emocji, tajemnic, pięknych, lecz niebezpiecznych rzeczy. Nikomu jednak nie podobał się pomysł, by krainę nazwać Zabawa. Wtedy komuś przypomniało się przepiękne słówko Figle-Migle, które dzieci często słyszały w najstarszych baśniach. Gdy ludzie nie wiedzieli, jak coś nazwać, a było to tajemnicze i piękne, kiedy czegoś było wiele albo coś było stale w ruchu, wtedy nazywano to w baśniach Figle-Migle“ – wyjaśnił dziadek.
„No dobrze, ale czy i dzisiaj jest taka?“ – dopytywały dzieci.
Figle-Migle zaczynały się im jednak całkiem podobać.
„Dziś Figle-Migle to kraina, w której żyją tacy sami zwykli ludzie jak my. To kraina pełna kolorowych domów, przejrzystych rzek, zielonych lasów, przez które wiodą ścieżki. Są w niej małe i duże domy, długie ulice, place z cukierniami oraz fontannami, a przede wszystkim pełno dzieci. W Figlach-Miglach wszyscy są bardzo ciekawscy. Figlomilanie wciąż dokądś jeżdżą, bo chcą poznać wszystko to, co ich przodkowie odkryli, zbudowali i wymyślili“ – ciągnął dziadek z Bylebybyło.
„Dziadziu, to brzmi jak bajka“ – zaszczebiotała Majka.
„Tak, bo taka właśnie jest ta kraina“ – dziadek na chwilę zadumał się i rzekł:, „Jest baśniowa!“.
„Maksiu, Majko, idziemy!“ – z kuchni rozległ się głos.
„Dziękuję, dziadku“ – Maksio objął dziadka.
„Musimy już iść“ – powiedziała trochę weselej Majka i też przytuliła się do dziadka.
„Nie bójcie się, wszystko będzie dobrze. Znajdźcie sobie tylko dobrych przyjaciół. Nie musi być ich wielu. Wystarczy jeden, ale prawdziwy. Taki, z którym jest i heca, i zabawa, i można się czegoś nauczyć od siebie nawzajem “.
„Dobrze. Postaramy się“ – obiecały dzieci, a potem chwyciły swoje plecaki i torby.
Do pokoju weszli mama, tata i trzej spece od przeprowadzek. Po pięciu minutach pokój był pusty. Jakby nikt nigdy w nim nie mieszkał.
„Pa!“ – krzyknęły dzieci do dziadka.
Maksio i Majka wsiedli do auta razem z mamą i tatą. Zaraz za nimi ruszył wielki meblowóz wyładowany rzeczami z ich domku.
Auto mknęło. Po jakichś dwóch godzinach nagle zobaczyli na skraju drogi tablicę:
KRAINA FIGLE-MIGLE – WITAJMY I ZAPRASZAMY DO ZABAWY! - VITAJTE A BAVTE SA
Kiedy przejechali granicę krainy Figle-Migle, dzieci od razu przykleiły nosy do szyby samochodu i patrzyły na wszystko wkoło. Zanim dojechali do stolicy Figli-Migli, czyli Koszyc, minęli co najmniej trzy zamki, z dziesięć pałaców, przepiękne lasy, prześliczne łąki, kilka jaskiń, przynajmniej cztery jeziora, a także kolorowe i pachnące ogrody.
Dzieciom teraz już nie przeszkadzało, że się przeprowadzają. Wiedziały, że jeśli zechcą zobaczyć coś ładnego, udać się na wycieczkę, to będą miały dokąd pójść. Byleby tylko tata i mama mieli czas na wycieczki.
Zaczęło się im podobać w Figlach-Miglach.
Maksio nachylił się do Majki i szepnął cicho, żeby rodzice nie usłyszeli:
„Jutro wybierzemy się na pierwszą wycieczkę. Nie daleko, nie bój się“.
„I zaczniemy szukać tego przyjaciela, o którym mówił dziadzio“ – wyszeptała Majka.
Samochód się zatrzymał. Przed nimi była długa ulica pełna kolorowych przepięknych domów. Między nimi wznosił się jeden trzypiętrowy, stary, lecz piękny dom. Był najwyższy na całej ulicy. Nie uwierzycie, ale ta ulica nazywała się Długa.
„Dzieci, chodźcie!“ – zawołała mama.
Ruszyły za nią prosto w stronę tego wielkiego domu. Kiedy się do niego zbliżyły, zobaczyły piękne duże okna i wysoki komin.
„Ten dom jest prześliczny“ – wyszeptała Majka.
„Zauważyłaś ten obrazek na drzwiach? Jest jakiś dziwny“ – powiedział Maksio.
Kiedy podeszli bliżej, dokładnie obejrzeli znajdujący się na nich herb z zielonym kotem. Koło kota siedział mały chłopiec w czapce i z plecakiem. Patrzył rozmarzonym, lecz równocześnie zdecydowanym wzrokiem w dal, ponad wszystkimi dachami ulicy Długiej.
„Któż to może być?“ – zastanawiała się Majka, wchodząc do środka.
Dzieci wprowadziły się do swojego nowego pokoju. Rodzice powiedzieli im, że w najbliższych dniach nie będą mieć dla nich wiele czasu, - bo przeprowadzka, bo praca, bo takie jest życie.
Zatem Maksio z Majką wcześnie rano wybrali się na spacer po Koszycach. Przeszli ulicę Długą, potem pokręcili się trochę po ulicy Garncarskiej, gdzie kupili sobie herbatkę, na Głównej przyrzekli sobie, że jak najszybciej pójdą do tego przepięknego teatru, a także do Muzeum Techniki i do Muzeum Wschodniosłowackiego zobaczyć skarb.
Po przechadzce powoli wracali do domu.
I wtedy właśnie to się stało. Ledwie weszli do domu i szli przez dużą sień, gdy nagle ze ściany wyszedł jakiś chłopiec w śmiesznej pomarańczowej czapce.
Majka krzyknęła, a Maksio zawołał:
„Co się dzieje? Kim jesteś?“
Chłopiec zdziwił się: „Wy mnie widzicie?“
„A co myślisz, że jesteś niewidzialny?“ – odpowiedziały dzieci.
„No, do dziś tak myślałem“ – powiedział zaskoczony chłopak.
„Jak przeszedłeś przez ścianę? Czy nie przeszedłeś? Kręcą tutaj jakiś film, czy co się tu dzieje?!“ – Maksio i Majka przekrzykiwali się nawzajem.
„Pssst, posłuchajcie mnie“ – powiedział tajemniczo chłopak. Przyciągnął ich oboje do siebie i ostrożnie szepnął do ucha: „Osiem i pół tysiąca lat czekam na kogoś takiego, jak wy. Na kogoś, kto mnie będzie widział i słyszał“.
„Ale kim ty właściwie jesteś?“ – zapytał Maksio.
„Ty jesteś tym chłopcem z plecakiem z herbu na naszych drzwiach!“ – wykrzyknęła Majka z niedowierzaniem.
„Tak. Jestem duchem Koszyc. Nazywam się Kaszko“ – uśmiechnął się chłopiec.
Dzieci zaniemówiły zaskoczone.
„Jak chcecie, możemy się przyjaźnić. Nie mam wielu kolegów. Teraz to właściwie nie mam żadnego“.
„Jak to możliwe?“ – zapytały zaskoczone dzieci.
„Większość moich przyjaciół–duchów wyleguje się teraz, odpoczywają lub snują się bez celu po internecie. Mnie to nie bawi. Chętniej posnułbym się po Figlach-Miglach, pochodził na wycieczki, przeżył jakieś przygody“ – powiedział Kaszko.
„Jasne, my też!“ – radośnie krzyknęły dzieci.
„Czy w takim razie możemy być przyjaciółmi?“ – zapytał Kaszko i wyciągnął do nich swoją rękę.
Dzieci spojrzały na siebie i pomyślały o zajętych rodzicach oraz o tych wszystkich cudnych miejscach, które widziały po drodze, jadąc do Koszyc, a przede wszystkim o dziadku i jego radzie dotyczącej przyjaciół.
„Ja jestem Maksio“ – powiedział chłopiec i klepnął dłonią w dłoń Kaszka.
„A ja jestem Majka“ – dziewczynka też klepnęła ręką w rękę ducha.
„Super, jeśli nie macie na jutro innych planów, to spotkajmy się rano w tym miejscu i chodźmy na wycieczkę“ – krzyknął zachwycony Kaszko.
„Takiego kumpla, może nam pozazdrościć cały świat“ – szepnął Maksio do Majki.
Kiedy wieczorem dzieci położyły się do łóżek, z niecierpliwości nie mogły zasnąć. Jutro pójdą na wycieczkę z prawdziwym duchem! Wciąż jeszcze nie mogły w to uwierzyć.
„Zobaczymy, co będzie rano“ – wyszeptał Maksio, pogłaskał siostrę po głowie i oboje zasnęli.
,,Chcesz wiedzieć, kim jest ta trójka,
wesoły duch Kaszko, Maksio i Majka?
Szybko więc krzyknij w domu: Tato, Mamo!
Zabierz też siostrę i chodźcie z nami!Tu w Figlach-Miglach mamy tyle cudów,
że każdy chce je widzieć znów.
U nas zobaczysz cuda i w zimie i w lecie.
Wierz mi, nie znajdziesz nic piękniejszego na świecie.Nie są wielkie ani małe,
ani młode, ani stare,
to są Figle-Migle doskonałe”.