Był piękny dzień. Majka z Maksiem bawili się przed domem odgrywając swoje ulubione role księżniczki i rycerza. Kaszko już od dłuższego czasu ich obserwował.
„Maksiu, ale z ciebie wspaniały rycerz!” – odezwał się wreszcie duszek.
– „A ty, Majko, wypisz wymaluj jak księżniczka!” – pochwalił Majkę,
która aż się zarumieniła.
„Może i tak, ale chciałabym choć przez chwilę być prawdziwą księżniczką” – westchnęła dziewczynka.
„A ja rycerzem!” – Maksio uderzył drewnianym mieczem w rycerską tarczę.
„Naprawdę tego chcecie?” – zdziwił się Kaszko.
A gdy dzieci przytaknęły, powiedział:
„Znam pewne miejsce, gdzie mogliby cię pasować na rycerza, Maksio, a twoja siostra byłaby prawdziwą księżniczką”.
„Chodźmy tam!” – wykrzyknęły podekscytowane dzieci.
Szybko się spakowali, Kaszko założył na głowę czapkę dworzanina i wsiedli do autobusu. Po godzinie dotarli do miejscowości KráľovskýChlmec.
„Na wzgórzu mieszkają moi znajomi” – powiedział Kaszko i ruszyli w drogę.
Ale gdy doszli na miejsce, nie było tam żadnego dworu ani zamku.
„Coś tu chyba wcześniej było. Ale zostały tylko ruiny” – zauważyła Majka.
„Może przeprowadzili się do tego zamku, który widzieliśmy po drodze?” – zastanawiał się Maksio.
„Brawo, Maksiu” – Majka pochwaliła brata.
Gdy dotarli na miejsce, okazało się, że tam też nikt już nie mieszkał. Za to było świetne muzeum.
Maksio zagrał chwilę na swojej małej gitarze, zwanej ukulele. Potem sięgnął po harmonijkę i mały bębenek, bo wystawa w zamku opowiadała o miejscowych muzykach.
Kaszko spacerował po zamku, ale coś go niepokoiło. Zatrzymał się przed obrazem przedstawiającym miejscowego gitarzystę, który zbiegiem okoliczności grał swoją solówkę na głównym placu w Chlmcui krzyknął: „Już wiem! Chodźcie!”.
„Ale dokąd?” – zapytały dzieci.
„Na plac. Ze zdjęcia wiem, że na placu są wszyscy królowie, którzy rządzili krainą Figle-Migle, a nawet całą Słowacją i Węgrami. Już wiem, kto nam pomoże!”.
Nagle znaleźli się na uroczym placu otoczonym rzeźbami władców.
„Teraz uważajcie” – szepnął Kaszko. Wyjął z kieszeni jakiś proszek, posypał nim głowę króla Stefana i wymamrotał jakieś zaklęcie.
Rzeźba się poruszyła. Maksio i Majka stanęli jak wryci.
Kaszko ukłonił się królowi i rzekł: „Wielmożny królu. Potrzebujemy rady”.
Dzieci jeszcze nigdy nie słyszały, żeby Kaszko rozmawiał z królem.
„I po to mnie budzisz? Z powodu jakiejś rady? Mogłeś obudzić jakiegoś radcę!” – wycedził przez zęby poirytowany król.
„Wielmożny królu, przepraszam najmocniej, że śmiałem przeszkodzić w śnie, ale to tylko chwila. Ten młody panicz chciałby zostać rycerzem, a ta młoda dama marzy o byciu księżniczką. Czy król zechciałby nam pomóc?” – dokończył Kaszko i ukląkł przed władcą.
„Przyprowadź tych młodych, odważnych ludzi” – wymamrotał król.
Majka z Maksiem stanęli przed obliczem króla Stefana.
„Dlaczego miałbym to zrobić, duchu?” – zapytał król.
„Mogę podejść bliżej?” – grzecznie zapytał Kaszko.
Król kiwnął głową. Kaszko podszedł bliżej i szepnął coś królowi na ucho. Król z uznaniem pokiwał głową i zwrócił się do rodzeństwa:
„Podejdźcie tu!”.
A gdy podeszli, władca chwycił Majkę za rękę i powiedział:
„Od tej chwili jesteś moją przybraną córką. Będziesz nosić imię księżniczka Anna Maria”.
Majce zwilgotniały oczyze wzruszenia.
„A teraz ty, śmiałku. Podejdź przed oblicze króla!”.
Maksio podszedł bliżej.
„Klęknij!” – rozkazał król.
Maksio ukląkł, a król sięgnął po miecz i ostrożnie położył go Maksiowi na ramieniu. Był tak ciężki, że Maksio o mało nie przewrócił się na ziemię.
„Mianuję cię rycerzem Maksymilianem”.
„I już jestem rycerzem?” – wyszeptał Maksio.
„Jeszcze nie. Musisz najpierw przejść dawną drogą królewską i złożyć pokłon przed szczątkami świętego Jerzego, patrona rycerzy” – pouczył go król.
Maksio otworzył usta ze zdumienia, król Stefan zaś ziewnął i zamienił się z powrotem w kamienną rzeźbę.
„Dziękujemy” – szepnęły dzieci z przejęciem.
„Zrozumiałeś coś z tego? – odezwał się po chwili Maksio do Kaszka.
„Muszę to sobie odtworzyć w pamięci. Przejść drogą królewską i pokłonić się przed… no jasne!” – uradował się Kaszko. „Za tamtym wzgórzem jest wioska Leles. Idziemy!” – rzekł Kaszko i już ich nie było.
Przez wioskę Leles szli główną drogą.
„Ale ja muszę przewędrować drogą królewską, Kaszko” – przypomniał duchowi Maksio.
„Zaufaj mi!” – powiedział duszek.
Zanim dokończył zdanie, ujrzeli tuż przy drodze stary kamienny most.
„Ten most stoi tu już ponad sześćset lat. Przez ten most prowadziła stara droga do KráľovskiegoChlmca. Była to oczywiście drogakrólewska. Wystarczy, że nią przejdziesz, a na końcu złożysz pokłon. Nie na końcu mostu, tylko na wzgórzu, na końcu drogi. Spójrz!” – powiedział Kaszko do Maksia.
W oddali zobaczyli piękny klasztor i mały kościółek.
Maksio i Majka przeszli drogę królewską i doszli aż do kościoła. Jego wnętrze, podobnie jak w Jasovie, zdobiły pyzate barokowe aniołki i rzeźby, które wyglądały, jakby zaraz miały się poruszyć i polecieć do nieba.
Na ołtarzu za szybą znajdowały się tajemnicze szkatułki.
„Znajdują się w nich relikwie świętych. Musi tam być święty Jerzy” – szepnął Kaszko do przyszłego rycerza Maksymiliana.
I rzeczywiście, na jednej ze szkatułek widniał napis: „Szczątki św. Jerzego”.
Maksio, w towarzystwie księżniczki Anny Marii, przeszedł przez kościół do samego ołtarza. Przed ołtarzem uklęknął na prawe kolano.
„A oto i rycerz Maksymilian!” – zawołała Majka.
Maksio był z siebie bardzo dumny. Obok ołtarza znaleźli mały korytarz, a na jego końcu znajdowała się kapliczka z pięknymi malowidłami ściennymi. Poza tym były tam małe aniołki, które grały na przeróżnych instrumentach.
Rycerz Maksymilian wyjął z plecaka piszczałkę i zagrał przepiękną melodię. Księżniczka Anna Maria akompaniowała mu swoim anielskim głosem.
Maksio i Majka byli tak szczęśliwi, że Kaszkowi wcale nie chciało się wracać do domu.
Ale było już późno.
Maksio przez całą noc spał w swoim łóżku na plecach,
wyprostowany jak prawdziwy rycerz, a Majka leciutko uśmiechała się do księżyca, tak jak robią to prawdziwe księżniczki.